To zabawne przejęzyczenie jednej z organizatorek Pomady wygłoszone podczas wczorajszej debaty kończącej piątą edycję. Dla tych, którzy nie byli: rozmawialiśmy o języku i o zjednywaniu sobie nieprzekonanych, na przykład sąsiadów. Ktoś zaproponował, aby przy okazji wnoszenia siat sąsiadce wyrecytować postulaty ruchu (feministycznego, queer, czy w jakim tam działamy) albo przy wynoszeniu śmieci. Furja apelowała, by pomagać sąsiadom WNOSZĄC IM ŚMIECI DO DOMU również bez agitki. Lacan podsumowałby to jako odpowiedź Realnego. Oto niechcący przemówiło to, co najgłębiej skrywane. Wydały się nasze fantazje i lęki. Nasze wyobrażenia o innym, o tym, co sobie o nas myśli. Zmęczona Furja (był to czwarty dzień wystąpień, debat, imprez, pokazów, każdy byłby zmęczony!) wypowiedziała to, do czego większość z nas nie chce się przyznać, i dobrze. Bo właśnie to wam zrobimy, śmietnik w głowach! Wejdziemy z całym tym syfem wątpliwości, niejednoznaczności, nieokreśloności. Zrobimy wam mindfuck.
Podobno tegoroczna Pomada była inna, podobno ulało się wykluczonym pośród wykluczonych. Podobno dwa pierwsze dni przypominały warsztaty terapeutyczne. Zbiorowe acting out. Podobno. Nie wiem, bo nie byłam. Usłyszałam w kuluarach w sobotę, kiedy dołączyłam. Żałuję, bo też mam działackie brudy do wyprania. Organizatorzy prosili, aby dzielić się spostrzeżeniami. Proszę bardzo.
Jestem zmęczona niekończącymi się rozmowami o języku. Zmęczona troską o komfort tzw. drugiej strony. Jak mówić, aby nas słuchali, jak mówić, aby nas lubili, jak mówić, aby poparli nasze dążenia. Jak być, aby im nie przeszkadzać. Nie urazić naszą obecnością. Wyglądem, pragnieniem, zachowaniem, stylem życia. Jestem zmęczona ciągłą uważnością i empatią. Poszanowaniem dla cudzej wrażliwości, dla obcych mi wartości takich jak „Wielka Polska Katolicka“ czy „Chłopak + dziewczyna = normalna rodzina“. Zmęczona udawaniem, że oni nie są źli, że wcale nie chcą nam zrobić krzywdy. Zmęczona apelami o edukację dzieci, młodzieży i dorosłych. Zmęczona byciem w gotowości do dialogu, pokornego tłumaczenia, że feminizm to nie terroryzm, gender to nie potwór, a gej to nie pedofil. Przecież to nie jest skomplikowane, naprawdę, wystarczy dobra wola, aby to zrozumieć. Tylko tej woli tam po prostu nie ma. I czasem mam ochotę pierdolić to całe Porozumienie bez przemocy i zapodać im Przemoc bez porozumienia.
(Autorkami tego błyskotliwego odwrócenia metody Marshalla Rosenberga są moje dwie przyjaciółki, nie wiem czy życzyłyby sobie, aby wymieniać je tu z nazwiska, ale Ania, Natalia, dzięki!).
A piszę to tylko po to, aby podziękować organizatorkom i organizatorom Pomady za kolejną wspaniałą edycję i reszcie środowiska za to, że wam się jeszcze chce, że macie siłę, że działacie, że jesteście.